Predator: Concrete Jungle jest jedną z tych gier, którą powinni zainteresować się osoby “siedzące” w uniwersum Łowców. Nie jest to produkcja wybitna, czasami mocno irytująca ale od kiedy zacząłem ogrywać wszystko jak leci z tego universum, wcześniej czy później musiałem i niej coś napisać.
Fabuła w grze jest dość niedorzeczna. W grze wcielamy się w bezimiennego predzia, który przybywa na ziemię w 1930 roku. Naszym celem jest głowa mafijnej rodziny, jednak podczas powrotu z trofeum na statek spotyka nas bardzo niemiła niespodzianka, po której nasz bohater zgodnie ze swoim kodeksem honorowym Predatorów uruchamia mechanizm autodestrukcji i…. przenosimy się 100 lat do przodu.
Jakim cudem nasz predzio przeżył wybuch porównywalny do siły atomówki ? Tego nie wytłumaczono w całej grze…
Jak się okazuje, autodestrukcja nie zniszczyła wszystkiego, ludzkość “zapożyczyła” technologię Predatorów do własnych celów. Dlatego też po ulicach krążą gangi posiadające zaawansowaną technologicznie broń.
Naszym celem w grze jest posprzątanie bałaganu, który zostawiliśmy po sobie 100 lat temu i korzystając z okazji, zdobyć parę trofeów na swoją półkę.
Sama gra to klasyczny TPP w którym poruszamy się predziem po kilku lokacjach. W każdej z misji oprócz zadania głównego możemy wykonać opcjonalne zadania, których zaliczenie owocuje odblokowaniem nowych strojów, czy też innych “bonusów” w grze. Muszę przyznać, że same stroje do są bardzo ciekawe, większość z nich widziałem w komiksach opartych o te uniwersum.
Sama rozgrywka niestety nie jest już tak ciekawa. Sztuczna inteligencja przeciwników praktycznie nie istnieje, więc “zabawa” w tropienie i załatwiania spraw po cichu nie ma tutaj sensu. Na dodatek przeciwnikom jest zupełnie bez różnicy, czy walczą między sobą czy też z uzbrojonym po zęby przybyszem z kosmosu. Ot, kolejny “cel” na strzelnicy. Sama walka również nie sprawia przyjemności. Oddano nam do dyspozycji kilka ikonicznych broni Predatorów, w tym działko plazmowe jednak w ciągu całej rozgrywki szybciej będzie nam podbiec do przeciwnika i zrobić mu kuku, niż bawić się w podchody.
Wykonanie gry również jest nierówne. O ile sam model naszej postaci wykonano bardzo starannie, tak cała reszta została potraktowana po macoszemu. Wszystkie lokacje w grze są szare i nijakie, przez co bardzo łatwo się w nich zgubić.
Moim zdaniem całą grę ratuje jedynie uniwersum w jakim się kręci (ba, jest tu nawet wspominka o innych, kwasokrwistych obcych…) i tylko fan znajdzie tutaj coś, co go przykuje do ekranu na te kilkanaście godzin potrzebnych do zobaczenia napisów końcowych.
Galeria: Predator: Concrete Jungle
Predator: Concrete Jungle dzisiaj.
Grę bez problemów odpalicie na emulatorze PCSX2, na którym hula aż miło. Sama gra jest raczej średnia, jednak z powodu chwilowego braku gier w tym uniwersum, warto ją sobie sprawdzić.
Dziękuję za uwagę.