RETRO

Street Fighter: The Movie (1995)

Przez całą historię gier wideo wiele świetnych serii gier zostało zdegradowanych do postaci okropnych filmów hollywoodzkich. W przypadku naprawdę świetnej serii bijatyk Street Fighter wystarczy spojrzeć na Street Fighter: The Movie, gdzie w rolach głównych wystąpili Jean Claude Van Damme jako Guile i Raul Julia jako Bison – film ten okazał się klapą kasową pod koniec 1994 roku. Czasami złe filmy (a także złe filmy oparte na grach wideo) są następnie niechlujnie przekształcane w jeszcze gorsze gry. Wiadomo, licencja nie jest tania i należy przy okazji” sklecić jeszcze grę.

Street Fighter: The Movie został stworzony przez amerykańską firmę Incredible Technologies, która była odpowiedzialna za stworzenie dwóch mało znanych, bijatyk Time Killers i Bloodstorm. Capcom Japan słusznie zauważył, że Mortal Kombat i “zdigitalizowani” aktorzy w grach w tamtym czasie byli na topie, ale nie wiedzieli dokładnie, jak to zrobić… więc zatrudnili Incredible Technologies. A ci zaś z kolei stworzyli najgorszego Street Fighter’a jakiego można sobie wyobrazić. Pomysł na zdigitalizowanych aktorów zadziałał w Mortal Kombat, ponieważ aktorzy wcielający się w role słynnych wojowników mieli pewne doświadczenie w sztukach walki a tutaj, większość aktorów w Street Fighter: The Movie wydaje nigdy się nie nauczyła, jak zadawać ciosy, zarówno na planie, jak i poza nim. Wydaje mi się, że zatrudniając żula za tanią Amarenę i digitalizując jego “sztukę walki” z pewnością osiągnęliby znacznie lepszy efekt…

Rozgrywka jest równie zła jak grafika, oferując strasznie sztywny i niechlujny system kontroli. Absurdalnie przesadzone kombosy, tragiczna animacja postaci, dziwaczne skoki i brzydkie ciosy specjalne to niektóre z “zalet” Street Fighter: The Movie. Co ciekawe, autorzy postarali się i dodali naprawdę wiele nowych ciosów specjalnych dla postaci ale co z tego, skoro ich animacja jest tragiczna i często wygląda tak, jakby klatki animacji były rysowane w paincie ? Daje to tragiczny efekt wizualny który po pięciu minutach po prostu odrzuca od ekranu.

Galeria: Street Fighter: The Movie

Co ciekawe…Capcom szybko zorientował się, z jakim paździerzem mają do czynienia i sami opracowali port gry z automatów na konsolę Sony PlayStation i Segę Saturn. Capcom skopiował i wkleił sprite’y zdigitalizowanych postaci do silnika Super Street Fighter II Turbo, oraz całkowicie przearanżował wizualną i dźwiękową stronę, Do obsady dodano również postacie Dee Jaya i Blanki, ponieważ zespół pracujący nad wersją arcade gry nie zdążył ich dodać przed premierą. Capcom zmienił wygląd gry dla wersji na konsole w kilku aspektach, takich jak “nakładanie” pewnych klatek animacji na sprite’y, aby bardziej przypominały oryginalne postaci z SF2. Głosy postaci zostały również ponownie nagrane, przez co brzmią po prostu lepiej.

Zatem wersja na konsole jest moim zdaniem tym “lepszym” Street Fighterem: The Movie. Niemniej jednak gra nadal jest ogromnym niewypałem na konsolach. Wiadomo, że niektórzy programiści w Incredible Technologies byli faktycznie dużymi fanami Street Fighter i przynajmniej “próbowali” stworzyć dobrą grę, ale ze względu na ograniczenia technologiczne, niefortunny moment i fatalny projekt rozgrywki, jedyna “na żywo” gra arcade Street Fighter stanie się jednym z największych potknięć w historii tej serii. Z pozytywnej strony, to także również jedna z najbardziej komicznych i żenujących bijatyk, jakie kiedykolwiek powstały.

Street Fighter: The Movie dzisiaj.

W razie, gdybyście jeszcze tego nie zauważyli, Street Fighter: The Movie to jedna z najgorszych gier, na jakie kiedykolwiek zgodziło się Capcom. To arcydzieło żenady… tak samo jak film. Jedyne uzasadnienie, aby kiedykolwiek zagrać w tę grę to jej wartość historyczna lub humorystyczna, ale ostrzegam, że granie w tę grę to naprawdę masochistyczne przeżycie. Ale jeżeli naprawdę chcecie sprawdzić to “arcydzieło” to warto najpierw sprawdzic orginał na M.A.M.E, a następnie zobaczyć tytuł na DuckStation, czyli najlepszym emulatorze szaraczka.

Dziękuję za uwagę i życzę miłego grania !

Pozostaw coś po sobie - oceń ten wpis ! Zmotywujesz mnie tym do dalszej pracy.

Kliknij w gwiazdkę, by go ocenić !

Średnia ocena 2 / 5. Liczba głosów: 1

Jeszcze nikt nie ocenił tego wpisu.

Może cię zainteresować:

Private Investigator (1996)

Kabson

Die Hard Arcade (1996/2006)

Kabson

Polacy nie gęsi: Pechowy Prezent (1995)

Kabson

Dragonheart: Fire & Steel (1996)

Kabson

DuckStation – doskonała alternatywa dla emulatora ePSXe

Kabson

Time Commando (1996)

Kabson

1 komentarz

Avatar
poRYU 2024-04-23 at 20:47

Grałem w to na automatach. Kiedyś wydawało się fajne…

Odpowiedz

Zostaw komentarz