Gry wyścigowe miały spory problem podczas przejścia na grafikę 3D – większość z nich wydawała się sztywna, a sterowanie często pozostawiało wiele do życzenia. Twórcy starali się urozmaicać rozgrywkę różnymi trikami, ale zazwyczaj sprowadzało się to do kosmetycznych zmian w pojazdach i otoczeniu. W tamtym okresie połączenie sportów ekstremalnych z wyścigami okazało się strzałem w dziesiątkę, choć brakowało jednej rzeczy – gier skupiających się na wyścigach skuterów śnieżnych. Nie spodziewałem się, że taka tematyka może mnie zainteresować, aż do momentu, gdy przypadkiem natrafiłem na Sled Storm.
Po raz pierwszy zetknąłem się z tą grą dzięki demu dołączonemu do jednego z magazynów o PlayStation. Już wtedy zrobiła na mnie duże wrażenie – dynamiczna rozgrywka, świetna oprawa i niespotykany wcześniej model jazdy sprawiły, że chciałem więcej. Kilka tygodni później udało mi się zdobyć pełną wersję i od tamtej chwili nie mogłem się oderwać od konsoli. Gra dosłownie mnie pochłonęła – spędzałem przy niej długie godziny, ucząc się tras, szlifując swoje umiejętności i próbując pobijać własne rekordy. Dziś, po latach, postanowiłem ponownie sięgnąć po ten tytuł i sprawdzić, czy nadal potrafi dostarczyć tyle samo frajdy, co kiedyś. Czy Sled Storm na PlayStation 1 wciąż jest warte uwagi?
Pod względem mechaniki mamy tu klasyczną grę wyścigową, w której sterujemy skuterami śnieżnymi, nazywanymi w grze „sleds”. Nie wiem, czy to powszechne określenie w rzeczywistości, ale nie ma to większego znaczenia. Trasy oraz zawodnicy zostały w pełni odwzorowane w trójwymiarze, a kamera umieszczona jest za plecami kierowcy. Celem jest oczywiście dotarcie na metę na pierwszym miejscu. Gra oferuje kilka trybów rozgrywki – szybki wyścig (z możliwością dostosowania ustawień), mistrzostwa (gdzie zdobywamy pieniądze na ulepszenia), próby czasowe (idealne do treningu) oraz tryb wieloosobowy. Jak na produkcję z ery 32-bitów, liczba dostępnych opcji robi wrażenie – mamy czternaście tras, ośmiu zawodników i różne warianty zabawy.
Kluczowym elementem każdej gry o sportach ekstremalnych jest model fizyki. Nigdy nie miałem okazji jeździć prawdziwym skuterem śnieżnym, więc trudno mi ocenić, na ile realistycznie odwzorowano jego zachowanie. Mimo to, Sled Storm daje bardzo satysfakcjonujące wrażenia z jazdy. Pojazdy dynamicznie reagują na nierówności terenu, zakręty i skoki. Możemy również wypaść ze skutera, co wiąże się z utratą cennych sekund – nie tylko musimy się odrodzić, ale również ponownie uruchomić pojazd. Electronic Arts świetnie poradziło sobie z tym aspektem, mimo że sterowanie jest proste i intuicyjne. Do jazdy używamy dwóch głównych przycisków, R1 i L1 odpowiadają za pochylanie postaci, a pozostałe przyciski pozwalają wykonywać triki – ale o tym za chwilę.
Galeria: Sled Storm
Każdy zawodnik w grze ma swoje unikalne parametry, takie jak maksymalna prędkość, przyspieszenie, sterowność, stabilność i umiejętność wykonywania trików. Co ważne, różnice te faktycznie wpływają na rozgrywkę. W większości gier wyścigowych rzadko chce mi się eksperymentować z wyborem postaci, ale tutaj naprawdę czułem, że warto testować różnych zawodników, by znaleźć najlepszego dla swojego stylu jazdy. Jedyne, co nie do końca przypadło mi do gustu, to dość karykaturalne projekty postaci w menu. EA starało się nadać grze młodzieżowy styl, który dziś wydaje się trochę przerysowany, ale na szczęście nie wpływa to na samą rozgrywkę.
Jeśli chodzi o trasy, ich projekt jest naprawdę solidny. Mamy zarówno górzyste szlaki, pełne naturalnych przeszkód, jak i bardziej techniczne tory z rampami i sztucznymi utrudnieniami. Osobiście bardziej podobały mi się te pierwsze, ponieważ wymagają szukania skrótów – niektóre są oczywiste, inne wymagają eksploracji. Ich odnalezienie często się opłaca, ale wiąże się również z ryzykiem, bo alternatywne ścieżki mogą prowadzić na krawędzie klifów lub przez wyjątkowo zdradliwe fragmenty tras.
Niestety, tory mają też swoje wady – są zbyt wąskie. Gdyby obszary wyścigowe były choć trochę szersze, jazda sprawiałaby jeszcze więcej frajdy. Mnóstwo ostrych zakrętów wymusza częste hamowanie, co potrafi być irytujące, zwłaszcza gdy przeciwnicy jadą w zwartej grupie. Mimo że w wyścigach bierze udział tylko czterech zawodników, często zdarzają się momenty, gdy musimy przeciskać się przez tłum.
Teraz kilka słów o systemie trików. Osobiście nigdy nie byłem wielkim fanem wykonywania ewolucji w grach wyścigowych – dla mnie to dodatek, bez którego mogłoby się obejść. W Sled Storm wykonujemy akrobacje, przytrzymując L2 lub R2 i wciskając odpowiednie kierunki w locie. Zdobywanie punktów za triki zwiększa zarobki po wyścigu, ale punkty można też łatwo stracić, jeśli wylądujemy nieprawidłowo lub uderzymy w przeszkodę. Ostatecznie system ten wydaje się trochę wymuszony, bo często bardziej opłaca się robić triki niż skupiać na samym ściganiu.
Tryb mistrzostw pozwala na ulepszanie skuterów, co daje poczucie progresu. Wydajemy zarobione pieniądze na części poprawiające osiągi pojazdu, ale niestety po kilku ulepszeniach różnice między zawodnikami zaczynają się zacierać. Ciekawostką jest to, że niektóre ulepszenia nie dotyczą samej wydajności – na przykład mocniejsze reflektory pomagają w nocnych wyścigach.
Pod względem zawartości Sled Storm oferuje naprawdę sporo. Tryb wieloosobowy umożliwia grę dla czterech osób przy użyciu multitapa, co na PS1 było rzadkością. Co prawda liczba klatek na sekundę spada, a podział ekranu utrudnia widoczność, ale mimo to zabawa jest świetna. Gra oferuje także możliwość wyłączenia mechanizmu „catch up logic”, czyli sztucznego utrzymywania rywali blisko lidera – to opcja, której brakuje w wielu innych produkcjach.
Graficznie Sled Storm prezentuje się naprawdę dobrze jak na możliwości PS1. Modele skuterów są szczegółowe, a efekty pogodowe, zwłaszcza opady śniegu, robią wrażenie. Ścieżka dźwiękowa składa się z licencjonowanych utworów – chociaż Dragula Roba Zombie nie jest moim ulubionym kawałkiem, reszta muzyki dobrze pasuje do klimatu gry.
Sled Storm dzisiaj.
Podsumowując – nawet po latach Sled Storm wciąż potrafi dostarczyć masę frajdy. Gdy odpaliłem ją ponownie, poczułem ten sam entuzjazm, co wtedy, gdy pierwszy raz odpaliłem pełną wersję po ograniu dema. To jedna z tych gier, do których warto wracać, jeśli lubi się dynamiczne, arcade’owe wyścigi.
Grę polecam uruchomić na emulatorze DuckStation.
Tak jak wciąż wspominam w moich wpisach, granie na emulatorach za pomocą klawiatury mija się z celem. Dlatego też polecam Wam te dwa modele padów:- 8Bitdo SN30 w cenie ok. 116 złotych (dostępny na Allegro, X-kom)
- 8Bitdo Ultimate C w cenie ok. 134 złotych. (dostępny na Allegro, X-kom)
Dziękuję za uwagę i życzę miłego grania !