Dzisiaj zajmiemy się prostą matematyką. Hulajnogę elektryczną kupiłem, gdyż chciałem zaoszczędzić na paliwie przepalanym na codziennych dojazdach do pracy. W aucie posiadam 2 litrowy, turbodoładowany motor który jest dość paliwożerny. Nawet jak obchodzę się z gazem jak z jajkiem to praktycznie nie da się zejść poniżej 11l/100 km. Ale kupując Mitsubishi Outlander’a Turbo we Wrześniu 2021 nawet do głowy by mi nie przyszło, jakie ceny zafunduje nam Osrajtek…
Dość tej polityki. W skrócie napiszę, że na codzienne dojazdy 15 kilometrów do pracy (w jedną stronę) potrzebuję teraz jakieś 700-850 złotych na samo paliwo.
W czasach, gdy za litr benzyny płacimy już ponad 8 złotych po prostu trzeba było się rozejrzeć za alternatywnym środkiem transportu. Nie brałem nawet możliwości zagazowania Outlandera, w tym modelu to po prostu zbrodnia 😉
Mój wybór padł na hulajnogę elektryczną z dwóch powodów. Po pierwsze można ją łatwo złożyć i zabrać na dłuższy wyjazd. Po drugie dzięki zielonym, Boltowym hulajkom miałem okazję się tym przejechać.
Pierwszym moim zakupem był Blaupunkt ESC 910 który okazał się idealnym wyborem na dojazdy do pracy (5 kilometrów w jedną stronę). Po zmianie miejsca pracy niestety musiałem się z tak małym sprzętem rozstać i kupić coś mocniejszego. Mój wybór padł na Motusa Pro 10 Sport 2021 na którym zrobiłem już bezawaryjnie ponad pół tysiąca kilometrów. Gdzieś tam w głowie zamajaczyła mi myśl o e-rowerze, jednak nie znalazłem żadnego sensownego e-bike w jeszcze bardziej sensownych pieniążkach.
Wraz z poprawą pogody i możliwością niemal codziennych dojazdów do pracy hulajnogą w moim portfelu zaczęło pojawiać się więcej cebulionów zaoszczędzonych na paliwie. Ale wraz ze znaczną poprawą finansów na koncie zacząłem się zastanawiać:
Ile kosztuje naładowanie hulajnogi elektrycznej ?
Jak się okazuje, jest to naprawdę łatwo policzyć.
Podstawą moich wyliczeń będzie mój obecny sprzęt, czyli Motus Pro 10 Sport 2021, który posiada baterię o pojemności 18.2 Ah i pracuje na napięciu 52 V.
Najpierw musimy policzyć ile watogodzin “mieści” się w naszej baterii. Mnożymy więc pojemność baterii przez napięcie:
18.2 Ah * 52V = 946,4 Wh
Zatem moja bateria ma 946,4 Wh.
Jak już policzyliśmy watogodziny, to mamy już z górki. Aby policzyć ile kosztuje naładowanie hulajnogi elektrycznej, najpierw musimy ustalić sprawność naszej ładowarki. Podczas ładowania hulajnogi nie wszystkie waty “trafiają” do naszej baterii, sama ładowarka też zużywa trochę energii np. nagrzewając się. Na potrzeby naszych wyliczeń przyjmijmy, że nasza ładowarka ma sprawność w granicy 90%.
Koszt naładowania hulajnogi policzymy zatem w ten sposób:
Dzielimy pojemność akumulatora przez 0.9
946,4/0.9 = 1051,5
Otrzymany wynik dzielimy przez 1000 otrzymując liczbę kilowatogodzin potrzebnych do naładowania akumulatora:
1051,5:1000 = 1,0515
Aby poznać koszt ładowania mnożymy wynik przez 0,8 złotego, gdyż tyle w przybliżeniu płacimy aktualnie za 1 kWh energii elektrycznej.
1,0515*0,8 = 0,84
Jak wynika z moich obliczeń, koszt naładowania od zera hulajnogi elektrycznej wynosie mniej, niż dobrej jakości zapalniczka…
W tym obliczeniu nie uwzględniłem oczywistego faktu, że raczej nikt nie ładuje hulajnogi od zera. Lepiej tego nie robić, dla dobra baterii. Zatem jednokrotne naładowanie baterii w hulajnodze jest dla nas nawet jeszcze tańsze.
Czy dojazdy do pracy hulajnogą mi się opłacają ?
I to jak, nawet jakbym musiał ją ładować codziennie przez cały miesiąc wydam na to niecałe 30 złotych. Oczywiście o ile aura pozwoli bo prawda jest taka, że autkiem i tak trzeba jeździć. Po większe zakupy, na jakąś przejażdżkę czy też do pracy, gdy za oknem zanosi się na deszcz…
2 komentarze
To wyliczenie z założenia odbiega od rzeczywistości, ponieważ koszt amortyzacji akumulatora/wymiany uszkodzonego (zalanegoi akumulatora) jest podstawową składową kosztu przejazdu tych kilometrów, a dodatkowo patrząc na to ile pieniędzy wydałeś njuż a dwie hulajnogi, gadżety do nich i potem jeszcze na rower a jak faktycznie znikomo mało kilometów na nich przejeżdżasz to przepłaciłeś tyle “cebulionów”, które już nigdy nie wrócą do Twojej kieszeni że ta cała Twoja fascynacja to zwykłe chciejstwo, a nie jaka kolwiek oszczędność i mówię to codziennie dojeżdżając do pracy 40km autem po autostradzie w dwie strony i 20km w dwie strony swoją hulajnogą po mieście – Mi Pro 2, która na fabrycznej baterii ma prawie 3tyś przebiegu i nic się z nią nie dzieje, którą kupiłem za 1500 zł i wsadziłem w nią gratów za 500, zawieszenie + modyfikacja na 10 cali, i nie wiem po ilu tysiącach zwróci mi się tak tania inwestycja, fakt że auto mam na gaz więc realnie przejazd 100km autem to koszt 32zł dla mnie.
Zgodzę się, że nie uwzględniłem kosztów amortyzacji. Z wszystkich zabawek zostawiłem sobie jedynie rower, gdyż moim zdaniem jest najbardziej wszechstronny. Jakbym mieszkał w mieście, wolałbym hulajke ale… mam gdzie trzymać 30 kg. krowe. Oczywiście, też musiałem poprawić chińczyka i to już po 1500 km, a mianowicie musiałem wywalić hamulce zoom’y które nie chciały tego roweru hamować do tego doszło nowe oświetlenie (na wiejskich drogach w nocy nie ori nie wyrabiało). Zamierzam napisać erratę, ale to jak stuknie mi z 3k kilometrów i (prawdopodobnie) będę zmuszony do wymiany łożysk. W sezonie zamierzam dobić do 4k kilometrów, o ile pogoda pozwoli. Czego również i Tobie życzę.