Jako, że przez pewien czas posiadałem zarówno hulajnogę elektryczna jak i e-Bike wpadłem na pomysł, aby porównać do siebie te dwa środki transportu. Oczywiście są zgoła inne, jednak w moim przypadku ich zakup oscylował w granicy 7-8 tysięcy złotych. Więc mając do dyspozycji taką kwotę postaram się odpowiedzieć, co w tej cenie jest lepsze.
Moc silnika (silników)
W tym budżecie możemy kupić rower o mocy 1500 watów, bądź hulajkę szczycąca się nawet 5 kilowatami. Od razu zaznaczam, że nie ma co porównywać mocą tych dwóch sprzętów. Przy mojej wadze 2 kilowatowy Motus 10 Pro Sport był tylko trochę szybszy od połowę słabszego Lankeleisi RV700.
Wygoda
Większe koła w rowerze i siodełko oferują wyższy komfort jazdy. Dojeżdżając do pracy 15 km w jedną stronę wolałem wsiąść na rower, niż na hulajkę. Z drugiej strony wyjeżdżając w miasto (10 km łącznie) decydowałem się na hulajnogę, która za sprawą mocniejszych silników sprawiała więcej frajdy.
Jeżdżąc na hulajnodze ciągle musimy bacznie wypatrywać dziur, czy też wystających krawężników. Są one dla nas problemem i już niejedna osoba leżała na glebie po najechaniu na taką przeszkodę. A rower? No cóż na nieutwardzonej, dziurawej drodze wystarczy tylko mocniej trzymać się kierownicy.
Zasięg.
Oba moje sprzęty mają podobną ilość watogodzin. Fakt, że rower ma tylko 1 silnik sprawił, że jestem w stanie na jednym ładowaniu zrobić na nim więcej kilometrów. Za rowerem przemawia fakt, że nawet po wyczerpaniu soków z ogniw wciąż możemy na nim jechać jak na zwykłym rowerze. Co prawda wprawienie za pomocą pedałów w ruch ciężkiego roweru jest niezwykle męczące, jednak nie niemożliwe. Hulajkę po wyczerpaniu baterii możemy my tylko pchać.
Przechowywanie i transport.
Nie da się ukryć, że hulajnoga jest znacznie wygodniejsza w przechowywaniu niż rower. Składana sztyca sprawia, że sprzęt zajmuje znacznie mniej miejsca niż rower. To jest wielki plus dla hulajnogi trzymanej w mieszkaniu. Sam mieszkam poza miastem, więc dla mnie to bez różnicy.
Serwis.
Zarówno w rowerze i hulajnodze sprawy mechaniczne ogarniemy sami, bądź zajmie się tym dowolny serwis rowerowy. Gorzej jest z elektroniką. W tym celu musimy poszukać serwisu specjalizującego się w takich sprzętach, chociaż z mojego doświadczenia mogę powiedzieć że łatwiej jest znaleźć chętnego do sprawdzenia roweru niż hulajki. Na szczęście te sprzęty do szczególnie skomplikowane i większość usterek jesteśmy w stanie naprawić sami korzystając z poradników na YT, których jest całe mnóstwo.
Drugą sprawą jest serwis interwałowy. Hulajnoga domaga się takiego co ok. 100 kilometrów, więc musimy wygospodarować czas na sprawdzenie wszystkich śróbek, mocowań etc. Rower możemy sprawdzać raz na 300 – 500 km więc zaoszczędzamy tutaj naprawdę dużo czasu.
Fun.
Nie ukrywam, że hulajnoga dostarcza nam znacznie więcej adrenaliny niż rower w podobnym budżecie. Po prostu znacznie lepiej przyśpiesza i z powodu mniejszych opon bardziej odczuwa się na niej prędkość. 40 km/h na rowerze sprawia, że czujemy się jakbyśmy jechali jakimś małym skuterkiem. Czyli bezpiecznie i.. bez szaleństw. Na hulajnodze zaś zastanawiałem się, czy przy 50 km/h będę w stanie bezpiecznie wyhamować jakby coś nagle wyskoczyło nam na drogę.
Wyposażenie dodatkowe.
Jeżdżąc na mocnej hulajnodze elektrycznej koniecznie musicie dokupić markowy kask typu fullface. Ochroni on wasza szczękę w trakcie upadku, do którego wcześniej czy później musi dojść. Dobrym pomysłem jest również zakup ochraniaczy na łokcie i kolana, gdyż te części ciała jako pierwsze mają kontakt z powierzchnią, po jakiej się poruszamy . W przypadku roweru w podobnym budżecie wystarczy nam zwykły kask na rower typu orzeszek. Kwestie dodatkowego wyposażenia do hulajki omawiałem w tym wpisie, więc każdy może sobie z niego dobrać to, co będzie mu potrzebne.
Zatem co lepsze ?
Każda z tych maszyn ma swoje wady o zalety. Jeżeli jeszcze raz miałbym decydować się na zakup jednej z nich to z pewnością byłby to rower. Jest po prostu bezpieczniejszy i bardziej wszechstronny od hulajki, o czym również już tutaj wspomniałem.